Wpis przeniesiony: Z lekka zdziwiony...

Hej, haj, heloł!
Zanim przejdę do historii właściwej, musicie poznać kilka faktów.
Fakt numer 1: jestem blondynką.
I tak, zdarza mi się, jak każdemu normalnemu człowiekowi, walnąć jakąś głupotę. Wtedy ludzie jakoś tak przez ten kolor włosów patrzą z mniejszym zdziwieniem. W końcu blondynka... - więc moje gafy były uzasadnione.
Fakt numer 2: wspominałam już o tym (ba! chwaliłam się!), że miałam zaszczyt prowadzić lekcje w sali językowej przypisanej głównie anglistom, gdzie mieliśmy słuchawki, mikrofony i inne bajery. I niekiedy zdarzało się, że podczas mojej lekcji jakiś zabłąkany anglista wchodził mi do klasy w poszukiwaniu słowników, kartkówek do sprawdzania, zeszytów itp.
Fakt numer 3: miałam podręcznik nauczyciela z lekką wadą fabryczną. Otóż cały rozdział miałam wklejony do góry nogami.
Wszystkie fakty połączone? :) Więc, tak, moi Kochani:
Wchodzi kolega anglista do klasy. Widzi koleżankę germanistkę przed biurkiem stojącą przed całą klasą z książką do góry nogami. Ale wiecie co? Kulturalnie nic nie powiedział, popatrzył i wyszedł z lekka zdziwiony :) A ja nieświadomo istotka nie wiedziałam, czemu tak dziwnie zareagował :)
Dopiero po paru dniach, jak śmiałam się z klasą, że byłyby cyrki, jakby ktoś zobaczył babę z niemca w wersji blond z książką do góry nogami, wtedy zajarzyłam... :) A ten dziadyga nic mi nie powiedział! Pochwaliłam mu się moją wyjątkową książką i dopiero chyba wtedy wróciła mu jego wiarę we mnie ;)
Także słówko na dziś:
pozory mylą - der Schein trügt
Miłego!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz